poniedziałek, 22 marca 2010

RESTAURACJA LA BONO - WARSZAWJADALNIA

ul. Grochowska 224
Restauracja LaBono to dość nowy lokal na mapie Warszawy, umieszczony w starym budynku piekarni Teodora Reicherta zaraz przy rondzie Wiatraczna. Wchodzi się przez rozsypującą się bramę chodniczkiem opatrzonym głowami hinduskich bogów i bogiń - dość intrygujący efekt. Te boginie są ustawione nie bez kozery, gdyż restauracja serwuje dania kuchni indyjskiej i międzynarodowej. Co ciekawe, codziennie proponują nowe dania z kuchni jednej i drugiej.
No to wszedłem. Kelner posadził mnie w obszernej sali i podał wodę z cytryną jako aperitif. Hmmm. Kelner był bardzo zajęty gośćmi w sali piwnej, gdyż prowadził z nimi ożywioną konwersację; ja za to czułem się nieco osamotniony w tej ogromnej, surowej sali. Obejrzałem sobie za to menu. Z kuchni indyjskiej mamy pakory, kurczaki curry i inne, masale i tikki, wszystko do 30 zł, ale trzeba coś sobie domówić: ryż czy ziemniaczki. Z kuchni europejskiej jest przekrój przez cały kontynent: od bigosu przez placek po węgiersku, po tagliatellę i szaszłyki. Wszystko do 30 zł, plus oczywiście dodatki. Zamówione danie wreszcie dostałem, bo kelner raczył sobie co jakiś czas o mnie przypomnieć, choć nie za często. Troszkę mnie zdrażnił, bo zapomniał o piwie do obiadu i już miał sporego minusa. Jednak obiad zjadłem ze smakiem, przyznam, że choć porcja nie była olbrzymia, to najadłem się z przyjemnością. Trochę ciekaw jestem, jak to wygląda, kiedy jest tam więcej ludzi, a kelnerzy zajęci są obsługą gości, a nie dyskusją... Na rachunek czekałem wieki i wyszedłem, z jednej strony zadowolony z jedzenia, z drugiej z niedosytem związanym z słabawą obsługą. Myślę, że tam kiedyś wrócę, żeby obadać sprawę raz jeszcze...

6 komentarzy:

Marcin pisze...

Powiem Ci że średnio mnie zachęciłeś. Przypomniało mi się, jak kiedyś wyszedłem z Tam-Tam z koleżanką, po 30 minutach czekania na kelnerkę. Byliśmy jedyni z czworga gości, bo było to wcześnie.

Anonimowy pisze...

A co to za fuszerka w opisie, ten "stary budynek magazynowy", co? :) Przecież to piekarnia Teodora Reicherta we własnej osobie! :)

nomad pisze...

o przepraszam, już nadrabiam, przyznam, że w natłoku pracy nie chciało mi się poszukać, co tam kiedyś było... Ale już naprawiam niedomówienie :) Dzięki, pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Witajcie, bylem tam i jak szybko sie dało wyszedlem, bylem z dziewczyna wiec chcialem aby wszystko zagralo.jednak czekajac wieki na obsluge i siedzac w niezbyt rozplanowanym wnetrzu postanowilismy zmienic na lokal na saskiej kepie

nomad pisze...

widzę, że ślimacza obsługa to jednak permanent...

Anonimowy pisze...

ostatnio wszystko się poprawiło . bardzo miła obsługa smaczne jedzenie, byłam tam jakieś 5 dni temu i śmiało mogę polecić lokal