niedziela, 15 listopada 2009

INSTYTUT IM. MARII SKŁODOWSKIEJ-CURIE

ul. Wawelska 15
Powstał jako Instytut Radowy w 1925-32 wg proj. Z. Wójcickiego i T. Zielińskiego. Pierwotny projekt Zielińskiego dokończył Wójcicki, ponieważ ten pierwszy umarł w trakcie realizacji. Współpracowali przy projekcie i Skłodowska i profesor Claude Regaud, dyrektor Instytutu Radowego w Paryżu. Dzięki składkom Polaków z całego świata, kamień węgielny pod instytut w 1925 położyła sama uczona, ofiarowując równocześnie 1g radu na prowadzenie badań. Przyjechała również 29.05.1932 na otwarcie instytutu i zasadziła jedno z 5 drzew w ogrodzie Instytutu. Pierwszym dyrektorem został dr Łukaszczyk, a placówka, mimo iż początkowo wspomagana przez Fundacje Skłodowskiej, niebawem miała się stać samowystarczalna. W pierwszych miesiącach pracowało tu jedynie 3 lekarzy, a i pacjentów było niewielu – 18 na 45 łóżek. Popularyzacji szpitala przysłużył się artykuł australijskiego lekarza zwiedzającego zakład. W 1937 było tu już 100 łóżek i pracowało 7 lekarzy. Po wybuchu wojny leczenie przerwano i wywieziono cenny rad pod Warszawę i ukryto w jednym z domków letniskowych w Regułach. W czasie powstania lżej chorych i personel wypędzono, a ci, którzy nie byli w stanie wyjść o własnych siłach zginęli w szpitalu. W 1945 przystąpiono natychmiast do odbudowy i w 1947 wznowiono prace. W 1951 zakład powiększył się o oddziały w Gliwicach i Krakowie. Do 1975 wyszkolono 220 specjalistów i zwiększono liczbę łóżek do 2648. W 1984 nadano zakładowi dzisiejszą nazwę i otwarto nowe oddziały z 6000 łóżkami.

4 komentarze:

H_Piotr pisze...

"ci, którzy nie byli w stanie wyjść o własnych siłach zginęli w szpitalu" - bardzo eufemistycznie napisane.

A sam gmach po wojnie podwyższono o jedno piętro, przez co jest trochę brzydszy.

Marcin pisze...

Bardzo lubię pomnik Marii Skłodowskiej-Curie, dłuta Ludwiki Nitschowej, stojący na skwerze przed instytutem. Szczęśliwie przetrwał wojnę, ale zachowano na pamiątkę ślady po pociskach podczas konserwacji rzeźby.

nomad pisze...

@ Piotr: eufemistycznie... no cóż, po prostu ich zamordowali z zimną krwią, ale nie chciałem walić w pysk...
@ Marcin: o pomniku już było tutaj:
http://warszawamoimoczkiem.blogspot.com/2008/11/pomnik-marii-skodowskiej-curie.html

I am I pisze...

Nomad, wal po oczach, bo zaraz się okaże, że to wszystko przez to, że nie chcieliśmy dać korytarza. Morderstwo to morderstwo, eufemizmów nie trzeba.